
Dzień dwunasty (czwartek, 14 sierpnia)
Nauczeni dniem wczorajszym wybraliśmy krótszy spacer, po którym i tak byłem zlany potem. Odwiedziliśmy 암남공원 / park Amnam. Wydostaliśmy się z niego wagonikiem i mieliśmy okazję popatrzeć na wodę z góry. Ruch na stacji był minimalny, w przeciwieństwie do korka po drugiej stronie – wtedy zrozumiałem, że większości nie chce się chodzić w takim upale i wolą dopłacić trochę do biletu w dwie strony.











Po przejściu całości skreśliliśmy z mapy 오륙도 스카이워크 / taras widokowy Oryukdo z troski o nasze kończyny.
Pędzący autobus zabrał nas z brzegu morza do góry, do 감천문화마을 / wioski Gamczeon. Słynie ona głównie z kolorowych domków. Kiedyś przesiedlono tu klasę robotniczą, żeby miała blisko portu, ale nie za blisko. W 2009 przeszła mocną renowację i stała się centrum kulturowym/artystycznym. Część rodzin się obraziła na ten projekt i wyprowadziła, ich domy przerobiono na więcej instalacji artystycznych. Dla nas atrakcją było zbieranie pieczątek na mapie, której zakup jest obowiązkowy dla przyjezdnych, chociaż nikt tego nie sprawdza. Jednej pieczątki brakuje, bo skręciliśmy na rozdrożu w poszukiwaniu innej. Ostatniej brakuje, bo była źle zaznaczona na mapie i wybraliśmy zamiast niej autobus do hotelu.













Ogólnie jest tu bardzo duże zainteresowanie małym księciem, i w Gamczeon, i w Songdo (skąd odjechała powietrzna gondola), mimo dużej odległości między nimi… czemu nie wiadomo.
Pieniądze znikają z portfela jakby to było Monopoly 🤔

Tu nastąpiło nie wiem już które odpoczęcie w hotelu i podjęliśmy decyzję o ruszeniu na plażę. W Busan jest ich sześć, oczywiście różnią się między sobą rozmiarem, popularnością wśród turystów, zapleczem gastronomicznym i pewnie czymś jeszcze, więc warto odwiedzić różne. Songdo widzieliśmy z góry z wagoników, było też tu molo, dostępne za darmo dla każdego.
Być nad morzem i nie zamoczyć stópek to jak nie być nad morzem!







Staraliśmy się próbować różne rzeczy i tak było też dziś, na kolację wylosowało się dak-galbi (닭갈비). To koreańskie danie z marynowanych kawałków kurczaka smażonych w sosie gochujang z warzywami i tteok (ciastkami ryżowymi). Nazwa galbi oznacza żeberka, chociaż nie ma ich w składnikach (???). Kurczak występuje tu zamiast droższych od niego żeberek, bo potrawa powstała w latach sześćdziesiątych jako tania zagrycha do alkoholu, a później zdobyła popularność wśród żołnierzy i studentów.


