Rzeczy, które przetestowałem na własnej skórze.
Transport
Większość odwiedzających kraj wyląduje na lotnisku Inczeon i będzie chcieć dostać się do Seulu. Na tej trasie kursują pociągi i autobusy, żaden z nich nie wymaga wcześniejszej rezerwacji, a ich koszt jest zbliżony.
W Seulu warto kupić „Climate Card„: w wersji 7-dniowej kosztuje około 50 zł i pozwala na jeżdżenie autobusami oraz metrem bez limitu. Autobusy występują w czterech kolorach:
- żółte powoli przestają istnieć, zostały trzy linie okrężne w rejonie Namsan (okolice NSeoul Tower)
- zielone to krótkie linie łączące głównie stacje metra ze sobą
- niebieskie to długie linie pozwalające dojechać z przedmieść do centrum
- czerwone to linie pospieszne, gdzie Climate Card chyba nie działa. Nie próbowałem.
Karta nie działa w innych miastach (np. Busan); tam lepiej wykupić sobie kartę „T-Money„, którą trzeba doładowywać. (TYLKO GOTÓWKĄ, chyba że poprosi się o to od razu przy zakupie). Jeden przejazd w Busan kosztował około 1600 KRW, przy czym przesiadki poniżej 30 minut były bezpłatne.
Mapy Google są całkowicie bezużyteczne, nie są w stanie pokazać trasy dla pieszego albo samochodu. Lepsze są mapy Navera, w wersji na telefon częściowo przetłumaczone na angielski. Po wpisaniu nazwy obiektu, np. Glue hotel, i tak zamieniają go na koreański odpowiednik, ale nie jest to bardzo przeszkadzające.
Dla tych, którzy chcą odwiedzić DMZ: nie da się tam dostać samemu, trzeba dojechać na pokładzie autobusu wycieczkowego, który trzeba zarezerwować z wyprzedzeniem. Należy pamiętać, że chociaż nie jest to wcale odczuwalne w życiu codziennym, kraj pozostaje w stanie wojny z Koreą Północną.
Języki obce
Angielski jest na całkiem wysokim poziomie, szczególnie w dużych miastach i podczas rozmów z młodszymi osobami. Oznaczenia w metrze, karty w popularnych restauracjach i wiele innych są przetłumaczone na angielski; w metrze i autobusach nazwy przystanków są czytane nawet w czterech językach (koreański, angielski, chiński, japoński). Warto nauczyć się podstawowych zwrotów takich jak „dzień dobry”, „dziękuję” itd., a w przypadku braku wzajemnego zrozumienia mieć przygotowanego tłumacza w telefonie od Google’a albo Papago. Jeśli chcemy gdzieś pojechać taksówką, warto mieć zapisany adres docelowy na kartce hangulem, koreańskim systemem pisma.
Kuchnia
Warto przygotować się do tego, że jedzenie jest tu domyślnie pikantne i jeśli ktoś tego nie lubi, powinien poprosić o zmniejszenie ostrości przy zamawianiu. Właściwie w każdej restauracji przed posiłkiem podawana jest woda (za darmo, nie ma jej na rachunku), a często też drobna przekąska taka jak kapusta kimchi albo glony (chyba też za darmo).
Można płacić gotówką, chociaż prawie wszędzie akceptowane są karty płatnicze, w tym te popularne w Europie – VISA czy Mastercard. Nie wiem dlaczego, ale wielokrotnie miałem problem z wypłacaniem pieniędzy z Revoluta, mimo że płatności zbliżeniowe i niezbliżeniowe działały perfekcyjnie. Warto mieć więcej niż jedną kartę na wszelki wypadek…
Koszty posiłków jedzonych na mieście są po przeliczeniu na złotówki zdecydowanie niższe niż w Polsce, produkty spożywcze w sklepach mają zbliżoną cenę. Wielu Koreańczyków marzy o rzuceniu pracy i założeniu własnej kawiarni, kawa kosztuje zazwyczaj do 6.0 tysięcy (jak jest często zapisywana na tablicach) KRW, czyli 15 zł.
Warto spróbować smakowego soju (np. cytrynowego, arbuzowego albo truskawkowego), magkeolli (wina ryżowego).
Pogoda
Latem jest tu koszmarnie gorąco, do 35 stopni Celsjusza, a poza tym wilgotno – wilgotność powietrza w dzień sięga 90-95% i nocą nie jest dużo lepiej. Dodatkowo trzeba liczyć się z dużymi opadami deszczu, prowadzącymi czasami nawet do powiedzi, a w lipcu także z monsunami („jangma”).
Inne
Toalety działają jak te w Japonii: mają podgrzewaną deskę, myją wodą i suszą, a niektóre mają także dźwięki dla dyskrecji. Panel sterowania jest po koreańsku, ale zazwyczaj zawiera też obrazki. Nie trzeba korzystać z tych dodatkowych funkcji. Nie spotkałem ani jednej płatnej toalety.