
Dzień trzeci (wtorek, 5 sierpnia)
Koreańscy hodowcy pszczół zbudowali se ul w bardzo górzystym terenie; kiedy pierwszego dnia zrobiliśmy spacer, telefon powiedział mi, że pobiłem rekord w wysokości (64 metry góra/dol). W ówczesne dzisiaj może mniej, bo to był dzień realizacji kuponu na wycieczkę autobusem do DMZ, strefy zdemilitaryzowanej pomiędzy północną i południową częścią kiedyś jednego kraju. Nie jestem fanem Klooka i klookopodobnych tworów, ale tym razem nie było opcji; wybraliśmy przewodnika z GetYourGuide (miała kryptonim „Apple Juice”).

Skoro i tak byliśmy przejazdem, kierowca dał nam parę minut na podziwianie bezpylonowego mostu w 파주시 / Paju, o tego chyba: 마장호수 출렁다리 / most wiszący Majang. Sami Koreańczycy wydają się spierać, który jest najdłuższy w kraju, może ten? Ma 220 metrów i wisi nad jeziorkiem o obwodzie około 3.6 kilometra. Nie wystarczyło czasu na przejście go dookoła 🙁




Po Paju zaczęła się ta poważniejsza część wycieczki. W 임진각 평화누리공원 / parku Imjingak znajduje się wiele pomników związanych z rozłamem kraju i ostatnia lokomotywa, jaką wjechała na południe, ostrzelana przez żołnierzy północy. Park zbudowano w 1972 z nadzieją na zjednoczenie. Cóż, chyba sobie jeszcze poczekamy…


Kolejna ciekawostka dotyczy białego mostu. 정주영 / Chung Ju-yung to koreański przedsiębiorca, założyciel Hyundaia. Urodził się w ubogiej wiejskiej rodzinie z Tongchon, kiedy miał szesnaście lat, sprzedał krowę swojego ojca i uciekł do Seulu, gdzie jeździł i sprzedawał ryż, a potem założył warsztat samochoowy, który zmienił się w przedsiębiorstwo budowlane, później stocznię i tak dalej. W 1998 roku zakupił 500 (a według innych źródeł 1001) sztuk bydła, które symbolicznie przepędził przez strefę zdemilitarizowaną w stronę Korei Południowej, „spłacając” dług u ojca.
W autokarze paszporty sprawdzał młody chłopak, który rzekomo był ostatni dzień na służbie, za co dostał gromkie brawa. Służba wojskowa jest obowiązkowa i trwa półtora roku; wcześniej to dłużej, bo dziadek przewodniczki nawet trzy lata siedział, ale powoli skracają. Z ostatniego etapu wycieczki nie mam zdjęć, bo nie wolno ich było robić albo zabierali telefon.
Obejmował (ostatni etap wycieczki, nie chłopak :D) trzeci tunel agresji i obserwatorium, z którego widać 기정동 / Kijŏng-dong i oddaloną od niej o 2 kilometry Daseong-Dong, dwie wioski na terenie DMZ. Rząd Korei Północnej twierdzi, że mieszka tam około 200 rodzin, ale Południe widzi, że faktycznie stoi puste i służy do celów propagandowych. Znajduje się tam (= w wiosce Południa) trzeci co do wielkości na świecie maszt z flagą.



Czołg to M48 z armatą 105 mm, zastępowany powoli od lat siedemdziesiątych czymś innym w koreańskiej armii, aż w 1987 Hyundai w Changwon zbudował K1.
Nasza przewodniczka (AJ) była bardzo spoko, wciskała do środka sytuacyjne żarty, w przeciwieństwie do koleżanki z chińskiej wycieczki, która gdyby ktoś mi powiedział, że jest z partii, uwierzyłbym.
Nie rozumiem koreańskich sklepów. Albo są bardzo małe, mniejsze od typowej polskiej Żabki, albo bardzo duże i mają osobne piętro na lodówki do kiszenia kapusty. 소주 / soju, widoczny na zdjęciu alkohol (podobny do wódki, ale słabszy – zazwyczaj 16%, zdarzają się mocniejsze), kosztuje 3-4 zł za butelkę.


