
Dzień siódmy (sobota, 9 sierpnia)
Pobyt w Seulu powoli dobiegał końca, wypadałoby zacząć szukać jakichś pamiątek. Wystartowaliśmy na 광장시장 / targu Gwangjang, gdzie kupiliśmy trochę słodkiego:

Ten uliczny targ w dzielnicy Jongno jest jednym z najstarszych i największych w kraju, ma powierzchnię 420 arów i odwiedza go około 60 tysięcy osób dziennie. Mówi się, że powstał w 1911… A dokładniej to jakoś tak: pod koniec XIX w., po reformach Gabo, w Korei zniesiono monopole kupieckie i każdy mógł handlować. Dotychczasowi licencjonowani kupcy w Seulu stracili część zysków, więc król Gojong utworzył targ Changnaejang, przemianowany później na Namdaemun Market. Po podpisaniu traktatu Eulsa (1905) i przejęciu Namdaemun przez Japończyków, grupa koreańskich inwestorów postanowiła stworzyć niezależny rynek. 5 lipca 1905 powstała spółka Gwangjang, która kupiła ziemię za 100 tys. wonów i wykorzystała istniejący poranny targ Bae O Gae jako bazę dla nowego Dongdaemun Market. Był to pierwszy stały targ w Korei, otwarty codziennie. W 1960 r. zmienił nazwę na Gwangjang Market.
A w tym roku zeżarliśmy tu placka.
Tu znowu muszę zrobić wtrącenie, cały stolik, a właściwie jedzenie i picie na nim stojące kosztowały około 40 zł, moze 45 zł, czyli tyle ile we Wrocławiu zapłaciłem za samą butelkę wina ryżowego po lewej 🙁



Odwiedziliśmy koreańską drogerię Olive Young, gdzie dla każdego nowego klienta rozdawany był drobny podarunek. Wow. Coś w rodzaju połączenia Rossmanna i Sephory.
Young czy Ytong?
Nie mylić z Ytong, marką betonu komórkowego produkowanego przez firmę Xella International GmbH. Samo słowo ytong to skrót od szwedzkiego Yxhults ånghärdade gasbetong i oznacza wzmacniany gazobeton z Yxhult


Powoli dawało się we znaki zmęczenie nóg. Ja kupiłem sobie podręcznik do gramatyki w księgarni 교보문고 광화문점 / Kyobo; chciałem jeszcze pocztówki, ale nie znalazłem nic godnego kupienia. Ostatnie pieniądze tego dnia próbowaliśmy wydać na 남대문시장 / targu Namdaemun.

Rozczarowanko. Byliśmy trochę zawiedzeni ofertą, szczególnie w porównaniu z Gwangjang. Wiało tandetą i wzięliśmy stamtąd tylko magnesy, bo były tańsze niż na Gwangjang. Spotkał nas tam za to całkiem śmieszny zakaz jedzenia jednej konkretnej potrawy, hotteoków – drożdżowych racuchów nadziewanych na słodko cynamonem albo orzechami z cukrem albo czymś innym.

Czemu akurat one – nie wiadomo…
Ostatniego wieczora w Seulu zobaczyliśmy mur miejski, ponieważ poprzednim razem był mokry, a w sobotę już nie padało. Ukończony w 1396 roku, rok po głównym pałacu Gyeongbokgung gdzie byli przebierańcy, Mur Miejski w Seulu ma długość 18,6 kilometra. Chronił dawną stolicę Hanyang, która zajmowała znacznie mniejszy obszar niż obecny Seul, od Doliny Baegak po górę Namsan.





